piątek, 11 czerwca 2010

Kastracja

Wczoraj Benek został oficjalnie odjajczony! Wszystko poszło w porządku, sam zabieg nie trwał dłużej niż 15 minut, potem zostałam zawołana, by przytrzymac psa, bo był podłączany do kroplówki, a powoli się wybudzał. Efekt był taki, że pan weterynarz musiał mi przynieść wodę i krzesło, rozpisywac się na ten temat moze nie będę... Najgorszy chyba nie był widok plamek krwi tylko widok własnego psa, który wije się jak ryba bez wody. Język bezwładnie wiszący, łapki każda w swoją stronę i go "rzuca". Wybudzał się? Na szczęście szybko się uspokoił, a pani mogła usiasc na krześle. Efektem tych jego popisów był naderwany szew (? - już nie pamiętam dokładnie co mu się stało, w każdym bądź razie leciała krew, za duze emocje), który trzeba było jakoś podszyć.
Ben dostał zakaz biegania, chodzenia po schodach - powinien leżeć, co w jego wypadku jest ciężkie do zrealizowania, bo to pies który minuty dupki na miejscu nie potrafi utrzymac, a co dopiero kilku dni. Wczoraj wychodzac na siku, już chciał kota gonić, wiec mówi samo przez się..
Dzisiaj jedziemy na kontrol, jutro tak samo, a w niedziele chyba zdjęcie szwów i będzie po wszystkim.



3 komentarze:

  1. Wiem co teraz z Benkiem przechodzisz.
    Przechodziłam to dwa trzy lata temu z moim Odim.
    Najcięższe były pierwsze dwa dni a potem piesek wracał bardzo szybko do siebie !

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. życzymy zdrówka! ;]

    pozdrawiamy! Natalia&Sprytek

    OdpowiedzUsuń